„Furioza”
Młody człowiek, szczupły, wysportowany, nie pije , nie pali a zobacz zachorował. Na co mu była ta dbałość jak i tak to na nic się zdało. Tak słyszałam wielokrotnie w roku 2022, który był dla mnie rokiem wezwania, postawienia mnie pod ścianą, wtedy kiedy usłyszałam, że jak nie otworzysz oczu, uszu i serca to twoja droga tu się skończy.
Rok 2022 był dla mnie i mojej rodziny egzaminem sprawdzającym na ile silni jesteśmy, na ile damy radę jeszcze wytrzymać i gdzie jest granica, która zatrzymuje dumę, ego i determinację. To był rok w którym zauważyłam co robimy źle, jakie złe nawyki wypracowaliśmy i w jakiej twardej szkole się zatrzymaliśmy. Moja dusza płakała, serce skostniało a wewnętrzne dziecko chyba już wypędzone i zapomniane straciło nadzieję na lepsze jutro. Zmęczona życiem w tyranii, pośpiechu i zapomnieniu zadawałam pytania Bogu: czy naprawdę mnie tak nienawidzi?, czy mało tego, że całe życie stoję na granicy finansowego bankructwa, to teraz jeszcze choroby?, czy już nie jest dość?, czy to koniec?, czy moja droga się kończy w cierpieniu, jak życie Jezusa?, czy jak przeniosłam swój krzyż, to teraz ukrzyżowanie i dopiero chwała po śmierci?. Miałam ogromną niezgodę w sobie, dlaczego musiałam wybrać takie ciężkie życie?
Choroba mojego męża i patrzenie na to jak powoli traci siły i pojawiają się myśli, które prowadziły tylko w jedną stronę,( w stronę śmierci) spowodowały, że się poddałam, nie miałam siły już walczyć, rzuciłam miecz w kąt i czekałam na stracenie. Wykrzyczałam wtedy do Boga, że jak chce to niech go sobie zabiera, że ja już nie dam rady więcej i że jeśli uważa, że musi odejść a mi i mojej rodzinie będzie lepiej bez niego to niech tak będzie. Dziś wiem, że w tym gniewie, złości i bezradności zaufałam i zawierzyłam mu siebie i wszystko to co było dla mnie najważniejsze i najcenniejsze, moją rodzinę. W tej mrocznej chwili Bóg zapalił światełko i okazało się, że w tej norze do której sama się zapędziłam są jakieś drzwi, które po otwarciu i przejściu z wielką niepewnością poprowadziły mnie do raju, raju na ziemi i wcale nie musiałam umierać, nie musiałam dać się ukrzyżować, po prostu zrozumiałam, że Bóg chce dla wszystkich jak najlepiej, tylko my odrzucamy jego pomoc myśląc że nasz plan jest lepszy i że jesteśmy panami swojego życia.
Przejście przez drzwi nie było łatwe, trwało ok 1,5 roku, ale teraz wiem, że było warto, że w moim życiu ponownie zaświeciło słońce, że kamień spadł z serca a wewnętrzne dziecko znów tańczy, śmieje się i bawi głęboko we mnie. Nie boi się już, nie płacze, nie czeka zrezygnowane w kącie, ma rodziców bo jestem sama dla siebie dzieckiem, matką i ojcem i kocham siebie w stu procentach taką jaka jestem, bo taka jestem potrzebna na tym świecie. Bóg mnie taką stworzył więc co ja bym mogła poprawić? Mogę stawać się tylko najlepszą wersją samej siebie i to robię, dodatkowo pomagam ludziom wejść na drogę do najlepszej wersji siebie. Najlepszą moją rekomendacją jest mój mąż, który najpierw z odwagą wziął na siebie takie doświadczenie a potem pozwolił się poprowadzić na własną drogę, dzięki czemu jego dusza dostała skrzydeł i ciało zaczęło wracać do zdrowia.
W październiku 2022 roku zmarł tata mojego męża, w momencie, kiedy jego zdrowie było w najgorszym stanie, wówczas ja dostawałam kondolencje od ludzi, którzy pomyśleli, że to mój mąż odszedł. Powiedziałam wówczas do niego:.. skoro raz już cię uśmiercili, to teraz możesz żyć spokojnie. Dziś idziemy przez życie dalej, razem trzymając się za ręce tak jak przez trzydzieści lat naszej wspólnej drogi. Mam tylko wrażenie, że krzyż zostawiliśmy za drzwiami i teraz unosimy się nad ziemią jak wolne ptaki na niebie.
Dziś wiem że zdrowy tryb życia, który wybierałam zaprocentował i odwdzięczył się wtedy, kiedy ciało musiało poradzić sobie w momencie choroby duszy. Ja i mój mąż po zaleczeniu ran szybko wróciliśmy do siebie i do zdrowia. Czerpiemy korzyści z doświadczenia, ty też możesz skorzystać z naszego doświadczenia odwiedzając nasze centrum, w którym znajdziesz sposób na wzmocnienie ciała, ułożysz układankę swoich myśli pracując z umysłem ale i o duchu nie zapomnisz.
Zadanie dla was:
Zatrzymajcie się, otwórzcie oczy, wsłuchajcie się w ciszę, rozkujcie swoje serca, które są skostniałe i w miesiącu grudniu otulcie się największą czułością dla samych siebie. Nie tylko dawanie jest ważne ale i umiejętność brania. Podarujcie sobie odrobinę rozkoszy.