” Nie czekaj na specjalną okazję, jutro może nigdy nie nadejść”

Bądź takim człowiekiem, jakim chcesz być. Bądź dumny z siebie, że jesteś sobą. Koncentruj się na twoich pragnieniach a nie na tym żeby zaimponować innym. Śmiej się często, śpiewaj głośno, tańcz skocznie i celebruj swoje życie póki trwa, póki dzień się jeszcze nie skończy, bo jutro może nigdy nie nadejść. Jak będziesz odkładać życie na specjalną okazję, to potem będziesz mieć żal do samego siebie, że nie spełniłeś swoich marzeń, że nie spróbowałeś wielu potraw, że nie śmiałeś się z ludźmi, którzy dawali ci swój najcenniejszy dar – czas. Chwytaj okazję, żeby żyć pełnią życia. Uwierz w to, że w każdym wieku możesz zrobić coś wspaniałego, wyjątkowego, co podaruje radość tobie i innym. Czasami zwykła rzecz a może komuś uratować życie, twoja uwaga, twoja czujna obserwacja by wyciągnąć rękę w odpowiednim momencie i powiedzieć chodź potańczymy.

Taniec to jest nic innego jak pradawna metoda terapeutyczna, układ rytmicznych ruchów ciała, powstających spontanicznie pod wpływem bodźców emocjonalnych lub świadomie wyrażających pewne stany psychiczne, skoordynowanych zazwyczaj ze zrytmizowaną muzyką lub tylko elementem rytmicznym. Tak niewiele a jednak ma ogromne znaczenie. Obserwujmy z uwagą świat i zachowania różnych zwierząt czy ludzi żyjących w innych częściach świata. Pies wstając z legowiska otrząsa się dynamicznie żeby poprawić przepływ energii w ciele, mieszkańcy rożnych plemion tańczą rytualne ruchy, które również działają odprężająco i relaksująco. W trakcie takich skocznych, rytmicznych ruchów coś się odkleja, mam wrażenie, że robi się przestrzeń. Stare programy, przekonania, złe emocje, ciężkie niepotrzebne energie odchodzą w niepamięć i robi się miejsce na nowe, lepsze co spowoduje, że staję się lepszą wersją siebie.

Przypominam sobie jak byłam młodą kobietą pełną radości, naturalnego szaleństwa, pełną optymizmu i determinacji w robieniu wszystkiego czego dusza zapragnęła. Potem coś się wydarzyło, coś się zaczęło zmieniać, dziwna energia ciągnęła mnie do porzucenia siebie i pójścia za głosem, który wołał mnie tylko do pracy i skupiania się tylko na rzeczach materialnych. Postawiłam siebie i swoje marzenia na ostatnim miejscu, zapomniałam o swojej najlepszej przyjaciółce, która czekała cierpliwie przez 23 lata na moją uwagę. Jej serce stwardniało, dom w którym mieszkała zamienił się w jaskinię i podziwiam ją, że dała radę, że nie umarła w takich warunkach. Przeraziłam się, kiedy zorientowałam się, że tą najlepszą przyjaciółką jestem ja. Potraktowałam siebie jak najgorsze gówno, jak niepotrzebną, popsutą rzecz, byłam dla siebie najgorszą szefową jaką można było sobie wyobrazić. Poddawałam swoje ciało olbrzymim próbom wytrzymałości, katorżnicze treningi były formą otrzepywania nagromadzonych emocji i formą kontaktu z ciałem. Próby udowadniania sobie i światu,że jestem dobra we wszystkim co robię zaczęły męczyć mnie i doprowadzać do granic wytrzymałości psychicznej. Nie dawałam sobie wytchnienia ani przestrzeni na coś co sprawiało mi odrobinę radości.Stworzyłam sobie klatkę, która była moim miejscem na ziemi. Kochałam swoją pracę. Tam mogłam być sobą, pomagać ludziom, traktować ich z szacunkiem, troską i otaczając ochronnym płaszczem. Dziś wiem, że to było wewnętrzne wołanie mojego dziecka, żeby zaopiekować się sobą. Ratowałam innych zamiast z odwagą zawalczyć o samą siebie.

Dziś mam 43 lata, wiadra wypłakanych łez, przeniesiony krzyż i nóż który sobie wbiłam w plecy to tylko wspomnienia, to moja osobista historia, moja własna legenda.

Teraz czas najwyższy brać, do tej pory to tylko ja dawałam siebie a brak było odwagi żeby upomnieć się o swoje. Kiedyś przeczytałam taki cudny cytat : ” Ja odżywiam wszechświat a on odżywia mnie dając mi to co najlepsze i potrzebne.”

Czuję, że wróciłam do siebie, że jestem znów tą szczerą, odważną, zdeterminowaną dziewczyną, która z odwagą podąża za własną legendą. Przeprosiłam swoją przyjaciółkę, przytuliłam ją i przyjęłam w ramiona z czystą miłością. Znów jesteśmy razem i znów możemy doświadczać życia w pełni. Teraz czego się najbardziej boję to tego, że znów mogłabym ją stracić.

Zadanie dla was

Spójrz w lustro i zobacz jak traktujesz najbliższą Ci osobę. Czy ona siedzi zrezygnowana w koncie, a może już nie czeka, odeszła. Poszukaj jej, przeproś i zasil, niech jej życie się poprawi, niech wróci światło do jej domu, niech wróci radość i miłość, przecież tylko to się liczy.

Podobne wpisy