Boli mnie wszystko, mam wrażenie jakbym była u schyłku swojego życia, chociaż mam dopiero czterdzieści parę lat. Czuję uogólniony ból wędrujący całego ciała, sztywna, obolała nie mogę się ruszać. Marzę tylko o tym, żeby uciec gdzieś na pustelnię z dala od wszystkiego i wszystkich. Mam już dość chaosu i ciągłych oczekiwań co do mojej osoby. Co mam zrobić, już dalej tak nie mogę. Ból czuję od tygodnia, pomyślałam, że samo przejdzie, ale on jest uparty, zjadliwy, męczący i powodujący, że nie mogę skupić się na czymkolwiek. Już wiem przypomniało mi się, że kiedyś byłam u fizjoterapeutki, może ona mi pomoże, to ostatnia deska ratunku. Dzwonię, może uda mi się dostać w miarę szybko. W słuchawce słyszę dźwięk łączenia, dość długo to trwa, w mojej głowie pojawia się myśl, że może mam zły numer telefonu, albo dziś zamknięte. Po chwili jednak w słuchawce słyszę :- halo, w czym mogę pomóc? – dzień dobry chciałabym skorzystać z wizyty u fizjoterapeutki, może jest coś wolnego? jak najszybciej to możliwe. – jeśli zdąży pani dotrzeć w ciągu 30 min to zwolniło się właśnie miejsce w dniu dzisiejszym. -moje serce poczuło poruszenie, szybko odpowiadam, tak dojadę, dziękuję i do zobaczenia.

Siedzę już w gabinecie, zaczyna się wywiad, pani zadaje niewygodne pytania związane z moim stanem emocjonalnym, pyta o moje relacje z rodzicami. Co ją to obchodzi, to moja sprawa, zaczynam się denerwować i jeszcze bardziej napinać. A ona wścibska zadaje pytania, które prawie wywołują łzy i wściekłość. Plecy mam tak obolałe, jakby ktoś mnie kijem pobił, a każdy dotyk powoduje palące uczucie, promieniujące w jeszcze głębsze obszary.

Chwila ciszy, fizjoterapeutka rozpracowuje napięcie na moich plecach a ja czuję, że coś się zbiera i domaga wyjaśnienia, poczułam ciepło i jakaś dziwna chęć wyrzucenia z siebie tego, co siedzi głęboko we mnie. Wspomnienia z dzieciństwa, które powodują ogromny żal i osłabienie. Robi nad moją głową dziwne ruchy a ja czuję coś w rodzaju ulgi, tak jakby zwijała w kłębek wszystkie moje problemy, czuję spokój, łza kręci się w oku. Po zabiegu czuję zimno, dreszcze, szczęka mi lata jak opętana i nie mogę jej zatrzymać, ale ból jest znacznie mniejszy, tak jakby zniknął, boję się nadal, że przy jakimś ruchu wróci ponownie jak lawina i znów będzie dusił. Ciepły uśmiech kobiety i jej słowa: – puść już, nie musisz nieść tej skrzyni dalej, otworzyłaś ją, obejrzyj uważnie co tam jest i zabierz tylko to co uznasz za niezbędne, coś co przyda ci się w dalszej podróży jaką jest życie. Wychodzę i zastanawiam się co się stało? Czy to jakaś fizjo – wiedźma, czy ja mam napisane na czole jakie problemy noszę od 44 lat.

Dlaczego nosimy te zastarzałe emocje w sobie, nie potrafimy się ich pozbyć, tak jakby były niezbędne w naszym życiu? Myślę sobie jako fizjoterapeuta, po co ludzie robią sobie sami problem. Siedzą na skrzyniach pełnych złota i boją się do nich sięgnąć. Mając swój bagaż doświadczeń, jesteśmy mega bogaci, ale odrzucamy to. Ciągniemy za sobą zamkniętą skrzynię, która nas tylko obciąża, a wystarczy ją otworzyć i zaakceptować to emocjonalne bogactwo. To co przeżyliśmy powoduje, że stajemy się jedyni i niepowtarzalni i to jest nasz największy i najcenniejszy majątek. Zajrzyjmy z odwagą do kufra i przeróbmy te emocje na energię życiową, której nam ciągle brakuje. Żyjmy i pozwólmy zasilać się życiem.

Zadanie dla was:

Zauważ jaki bagaż doświadczeń niesiesz ze sobą, zobacz jakie emocje tobą rządzą i czego nie chcesz odpuścić. Poznaj swoje bogactwo, zaakceptuj i zostaw skrzynię, która niepotrzebnie cię obciąża w twojej podróży jaką jest życie.