„Boska częstotliwość”

Matka natura jest naturalnym lekiem, nie tylko dla ciała ale i dla ducha. Ona jedyna rozumie nasz ból, daje ukojenie, ukołysze, uspokoi i doda sił witalnych. To tam odnajduję drogę do siebie, drogę do źródła, drogę do wolności. W lesie, w górach, nad jeziorem, na łące czy na brzegu mórz i oceanów czuję pełną obfitość, jaką obdarza nas ojciec niebieski, budzi się we mnie ogromna radość z życia, która powoduje, że chcę tę radość rozsypywać po całej kuli ziemskiej, niech wszyscy będą szczęśliwi, radośni, życzliwi i żyją w pełnej obfitości.

Nie myślcie sobie, że pisząc artykuł o radości z życia nie miewam trudów codziennego życia. Jak każdy z was borykam się z różnymi doświadczeniami, które przychodzą każdego dnia a moim zadaniem jest zauważyć, jakie emocje się wówczas pojawiają, nie dać się im zawładnąć a następnie odnaleźć najlepsze rozwiązanie na zamknięcie tej właśnie lekcji. Nauczyłam się, że wybieram sobie w ciągu dnia jakieś godziny w których się mogę martwić, ale po upływie tego czasu odsuwam się od tego i cieszę się życiem. Nie chcę żeby w momencie kiedy będę już stała przed boskim obliczem, ojciec zaśpiewał mi jak Dawid Podsiadło: „… Mówiłem Ci: „Wstań!” , Mówiłem Ci: „Chodź!”… Widziałem Twój blask jak tysiące słońc… Oddałem Ci serce, co jeszcze mam zrobić? „, a ja stuknę się wtedy w głowę i powiem sory, nie zrozumiałam.

W najtrudniejszym etapie mojego życia, kiedy cierpliwość boska dobiegła do granic wytrzymałości, dostałam tzw. wciry od Tatusia. Obudziłam się, otworzyłam zapłakane oczy a kiedy żal, złość i gniew minęły zauważyłam, że gdyby nie to wszystko nadal byłabym więźniem swojego życia, zniewolona, zastraszona, zalękniona, niepewna siebie, nie mająca wiary w swoje możliwości i potencjał jaki w sobie noszę. Czułam że:

Choć prawie bez piór, choć krwawią mi dłonie
Choć podarty strój, choć powoli tonę
Polecę do chmur, zacisnę pięści
I nagi jak król dosięgnę powierzchni

Dziś wiem, że trudne doświadczenia spowodowały, że jestem silna i moje zaciśnięte pięści doprowadziły mnie do tego miejsca, że gdyby nie trud jaki musiałam pokonać nie miałabym odwagi, żeby zacząć szukać lepszej jakości życia i determinacji do podjęcia walki o siebie i swoje życie. Jestem już wolna, moje skrzydła rozwinęły się w pełni i już lecę, kiedy chcę a i z lądowanie mam już opanowane. Nie trzyma mnie nic, nie ogranicza mnie moja głowa a serce wie czego chce. Mam 44 lata i wiem, że jestem częścią wszechświata, jednością ze wszystkim a moje życie już jest w moich rękach. Podejmuję decyzje, które są zgodne z moim powołaniem bez pośpiechu i bez walki, wszystko co ma być dla mnie przyjdzie w odpowiednim momencie a ludzie wokół mnie nie muszą już pokazywać mi swoim zachowaniem co mam jeszcze przepracować.

Kocham swoje życie, kocham siebie, jestem wdzięczna za wszystko co mi się w życiu przytrafiło, to wszystko to jest saga moja i mojego rodu. Odżywiam już swe korzenie i jednoczę swój rud, moja wataha to silny klan, który ma wielki plan na życie i wielkie rzeczy do zrobienia dla całego świata, który będzie taki jakim go stworzymy. Wy też macie moc zmieniania świata na lepsze, więc otwórzcie do jasnej cholery oczy i róbcie coś, żeby nam wszystkim żyło się dobrze.

Mówię dziś do Ciebie, Ty też tak możesz, daj sobie szansę, uratuj siebie, podaj sobie rękę i wejdź na boską częstotliwość. Jeśli jesteś w takim miejscu, że nie wiesz którędy iść i nie widzisz światełka w ciemności swojej duszy to zaufaj komuś, kto już szedł tą drogą i poproś o pomoc 😉 Czekam na Ciebie !

Już niebawem pojawi się przedsprzedaż mojej pierwszej książki, która będzie książką o Tobie, dowiesz się z niej Kim jesteś i po co przyszedłeś na ten świat? Zaczniesz rozbrajać klatki w których siedzisz i zrywać kajdany, które masz na nadgarstkach i szyi. Zaglądajcie na stronę i Facebooka

Podobne wpisy