„Tonę w twych ramionach Jezu”

Spadłam….. Lecę….. z wielkim pluskiem wpadam do oceanu emocji, moich własnych, które nazbierałam przez całe życie. Ocean pełen jest przerażających stworów, atakują mnie i spoglądają złowieszczo w moją stronę. Boję się, lęk otula mnie jak kołdra w ciemności. Lecę w dół nieustająco. Zaczyna braknąć powietrza, klatka zapada się pod naciskiem ciężaru życia, ciężaru doświadczeń i lekcji, które już mam za sobą. Panika ogarnia mnie w całości, ciało zaczyna odmawiać posłuszeństwa, skóra zaciska się wokół szyi a rozrywający ból w klatce jest przerażający i nie do zniesienia. Czas zwolnił, ciało opada bezwładnie w dół, umysł powoli się oddziela, myśli przestają krążyć pod kopułą czaszki. Ogarnia mnie stan nieważkości, odchodzę powoli. Jednak ostatkiem sił wołam o pomoc „Jezu, Ty się tym zajmij”.

Nagle czuję, że ktoś mnie łapie, z wielką siłą przytula mnie do siebie. Nie wiem, czy już utonęłam?, czy już nie żyję?, czy tak wygląda koniec?, czy tak wygląda umieranie?, co dalej będzie?, co się ze mną stanie? Pytania znów napływają do głowy, myśli znów krążą a powietrze?, znów jest w płucach, zasila, daje wytchnienie, odżywia każdą komórkę ciała, niczym chleb powszedni.

Kto trzyma mnie w ramionach?, kto chroni mnie przed tymi morskimi stworami?, przecież nadal jestem pod powierzchnią. Obudziłam się, świadomość wraca, słyszę lepiej, widzę dokładniej, wyczuwam bicie swojego serca. Jak to się dzieje?, jak to możliwe? Przecieram oczy i nie mogę uwierzyć. To on, ten, który nigdy nie odpowiadał jak do niego mówiłam, choć wiem, że zawsze był i nigdy mnie nie zostawił. Teraz kiedy tonę, on staje się moim powietrzem, moimi myślami, moim pokarmem dla ciała i ducha, moim biciem serca, światłem w ciemności, on staje się mną. Daje mi nowe życie, jest i nigdy nie zostawi mnie samej. Kocha bezwarunkowo.

Przebudzona, świadoma, w pełni skontaktowana ze sobą i z najwyższym źródłem, wypływam na powierzchnię. Nie muszę łapczywie wciągać powietrza, nie czuję głodu, ani bólu. Krążące myśli są spokojniejsze, bardziej precyzyjne a ciało, niby to samo, jednak lżejsze i wygodniejsze. Czyżbym narodziła się na nowo?, czy dostałam drugą szansę?……..

Takich pytań możemy stawiać milion a nawet i dwa. Jednak nie potrzebuję już odpowiedzi na nie, nie muszę wiedzieć jak to się dzieje. W zaufaniu idę do przodu z podniesioną głową, stałam się kimś wyjątkowym i moim zadaniem jest tylko pozwolić tej boskości działać i nie stawiać oporów. Warto było „umrzeć” emocjonalnie, przeżyć tyle upadków i przyjąć tyle batów od życia. Obudzić się, otworzyć oczy i zrobić porządek w sercu w oczekiwaniu na przyjście Pana.

Zaczynam nowe życie.

Zadanie dla was:

W jakim miejscu jesteś, czy nadal tworzysz ocean?, czy już toniesz?, a może pływasz na powierzchni, delektując się orzeźwiającą wodą? Przebudź się, otwórz oczy i żyj świadomie w zgodzie ze sobą i boskim powołaniem.

Podobne wpisy